Zanim zaczniemy, byłoby miło nieco bliżej móc poznać Panią.
Jestem trzecim pokoleniem ogrodników w naszej rodzinie. Zaczęło się od tego, że mój dziadek uprawiał warzywa do skupu, potem razem z tatą zaczęli przebranżawiać się na kwiaty, najpierw cięte, potem na nasiona. Ja całe życie praktycznie jestem wśród roślin i nasion.
Nigdy nie myślałam o innym zawodzie. Raczej o rozwijaniu interesu. Na przykład nie tylko nasiona, ale jeszcze jakaś szkółka albo projektowanie ogrodów. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
Obroniłam tytuł magistra inżyniera ogrodnictwa. Kolejno dostałam propozycję, żeby robić doktorat. Oczywiście, żeby połączyć to z firmą, tytuł doktora będą robić z wolnej stopy i generalnie tematem mojej pracy będą rośliny łąkowe. Będzie to nieco niekonwencjonalna wersja, ale coraz częściej spotykana, czyli kilka badań opisanych w 6-7 współpracujących ze sobą artykułów.
Spoczynek nasion to de facto narzędzie umożliwiające przetrwanie. Dzięki temu procesowi nasiona kiełkują w odpowiednim dla rozwoju czasie, a nie np. na początku zimy. Generalnie możemy mieć spoczynek względny lub bezwzględny. W pracy nasiennika lepiej spotykać się ze spoczynkiem względnym, bo ten zależy od warunków zewnętrznych, na które możemy mieć wpływ. Jeżeli nasionom dostarczymy odpowiednią ilość wody, światło, składniki pokarmowe, temperaturę to możemy oczekiwać, że wszystko będzie w porządku i nasiona zaczną kiełkować. Rośliny w wielu przypadkach ewolucyjnie wytworzyły taki, a nie inny mechanizm spoczynkowy, bo obiektywnie jest bardziej efektywny. Możemy to podsumować tak: dobre warunki -> kiełkujemy -> rośniemy -> kwitniemy -> rozmnażamy się -> gatunek trwa. Jeżeli oczywiście nie wydarzą się dramatyczne sytuacje pogodowe.
Spoczynek bezwzględny. Więcej nasion niż można by było się spodziewać, z racji wspominanej efektywności rozmnażania, wykazuje ten rodzaj spoczynku. Stan ten zależy od niedojrzałości nasion do kiełkowania. Mamy dwa rodzaje czynników odpowiadających za spoczynek bezwzględny: morfologiczne oraz fizjologiczne.
Jedną z możliwości powodujących spoczynek bezwzględny, należących do czynników morfologicznych, jest nieprzepuszczalność łupiny nasiennej dla tlenu. To powód, dla którego nie mogą zachodzić wówczas wszystkie procesy biochemiczne w nasionie kiedy to tlen się nie dostaje do środka. Potrzebne jest wówczas uszkodzenie łupiny nasiennej. W naturze zwykle łupina z czasem butwieje albo rozkładają ją mikroorganizmy glebowe. W warunkach laboratoryjnych stosuje się skaryfikację. Czasem ma też zastosowanie przy zakładaniu upraw, ale to są wyjątki. Skaryfikacja to w warunkach laboratoryjnych na przykład pocieranie nasionami o papier ścierny lub nacinanie. Metoda zależy od gatunku. Możemy próbować również ocierania z piaskiem. Głównie chodzi o uszkodzenie łupiny, żeby tlen mógł dostać się do środka. Wtedy machina rusza. Drugą opcją niedojrzałości morfologicznej jest niecałkowita dojrzałość wewnętrznych struktur nasiona. Proces ten finalizuje się kiedy nastają odpowiednie dla kiełkowania warunki i trwają odpowiednio długo (zależy od gatunku). Dopiero wtedy może zajść kiełkowanie.
Trafiają się też przypadki trochę mieszanie, gdzie dopiero po np. około 3 miesiącach spoczynku bezwzględnego nasiona zaczynają reagować na warunki otoczenia i kiełkować (tak się dzieje przy ostróżce letniej (Delphinium ajacis)). Gwoli ścisłości, każdy okres spoczynku bezwzględnego kiedyś przechodzi w spoczynek względny.
Aspekt spoczynku nasion ma bardzo duże znaczenie w uprawie, szczególnie roślin wieloletnich. Siejąc nasiona, szczególnie łąkowych, dzikich gatunków, a nie uprawnych kultywarów, trzeba po prostu mieć tą świadomość, że docelowy skład gatunkowy z opakowania może się pojawić do 5 lat od wysiewu (a przynajmniej na taki okres wskazują wstępne obserwacje).
I wtedy już wszytko zaczyna rosnąć, czy jednak z musimy się liczyć z pewnymi problemami, które mogą wystąpić?
Problemy mogą być zawsze. Gdy dotyczą one drugiego aspektu spoczynku bezwzględnego – dojrzałości fizjologicznej – chodzi o sytuację, gdzie wszystkie struktury w nasionie są prawidłowo wykształcone – mamy liścienie, zarodek czy bielmo – oraz łupina jest przepuszczalna dla tlenu i wydaje się, że wszytko jest okej, ale mimo odpowiednich warunków nie następuje kiełkowanie. Dzieje się tak, ponieważ w nasieniu mogą znajdować się również inhibitory wzrostu, na przykład kwas abscysynowy, związki fenolowe. Krótko i prościej mówiąc: substancje hamujące proces kiełkowania. I nieważne jak bardzo będziemy się starać. Zapewniać wilgoć, temperaturę. Jeśli, kolokwialnie mówiąc, nasiono powie “Nie, nie będę jeszcze kiełkować”, to często nic na to nie poradzimy i pozostaje czekanie. Najpowszechniejszym czynnikiem znoszącym działanie inhibitorów wzrostu jest chłodna stratyfikacja. Jednak jej skuteczność zależy od rodzaju inhibitora, gatunku rośliny, zadanej temperatury, wilgotności otoczenia, czasu trwania, a także ilości inhibitora (lub inhibitorów) w nasionie, która będzie się zmieniać w zależności od przebiegu sezonu wegetacyjnego. By usunąć spoczynek bezwzględny poza zwykłą produkcją towarową, czyli w laboratorium, można iść w stronę metod biochemicznych, ale to już zupełnie inny temat. Zazwyczaj taki spoczynek trwa około roku do półtora. Ale są rośliny, które mogą mieć naprawdę długi czas spoczynku. Za przykład można podać świerzbnicę polną (Knautia arvensis), na której pojawianie się na łąkach można czekać nawet do 4-5 lat.
Na początek trzeba znaleźć miejsce do wysiania. Rośliny łąkowe, jak wszystkie inne, mają swoje preferencje. Mamy łąki na tereny suche, wilgotne, na glebę kwaśną czy alkaliczną. Musimy zatem dobierać gatunek do siedliska lub siedlisko do gatunku (o ile mamy taką możliwość). Kiedy już wszystko się zgrywa, wysiewamy nasiona i czekamy. Możemy ewentualnie zastosować podlewanie. Jeśli będzie za sucho, to nasiona po prostu nie będą kiełkować i zaczekają na deszcz. Kiełki pojawią się dopiero kiedy będzie się utrzymywać odpowiednia wilgotność podłoża. Choć najgorsza sytuacja to ta, w której najpierw mamy obfity deszcz, a potem nastaje susza. Dopiero rozpoczął się proces rozwoju, więc nie ma dobrze wykształconego systemu korzeniowego. Mamy wtedy podwójny problem – nie dosyć, że zasób wody jest ograniczony, to jeszcze znajduje się w większości poza zasięgiem korzeni, tj. w głębszych warstwach gleby. To takie aberracje polowe. Kiedy już doczekamy się siewek na powierzchni ziemi, nie pozostaje nam nic innego jak usuwanie roślin niepożądanych, kontrola zdrowotności czy interwencyjne podlewanie. Przy tych czynnościach mija nam powoli okres wegetacyjny. W przypadku roślin jednorocznych czekamy na kwiaty jeden sezon wegetacyjny, przy wieloletnich przynajmniej dwa sezony. Zdarza się, że byliny zakwitną i dadzą plony już w pierwszym roku. Jednak jest to ułamek docelowego zbioru – do 10, może czasem 20 procent.
Kwestie praktyczne zbiorów
Ważnym i całkowicie niezależnym elementem wpływającym na zbiór nasion jest pogoda. Przykładowo niedobór wody jest problemem, ale dużo gorszy jest jej nadmiar. Jeżeli okres pełni kwitnienia plantacji pokryje się z okresem wzmożonych deszczy, to możemy się liczyć z mniejszym plonem nasion. Dlaczego? Opady znacznie ograniczają aktywność zapylaczy, powoduje to więc gorsze zapylenie, a co za tym idzie mniej zawiązanych nasion. Mocno deszczowa aura, zwłaszcza połączona z wiatrem, nie pomaga też względnie wiotkim roślinom takim jak chaber bławatek (Centaurea cyanus) czy kąkol polny (Agrostemma ghitago) – nadmiar opadów powoduje wyleganie roślin. Po wylegnięciu proces dojrzewania nasion trwa, lecz problem tkwi w tym, że mniej efektywnie i przede wszystkim nasiona znajdują się wtedy w obszarze poza zasięgiem zbioru maszyny np. kombajnu – dokładnie tak jak w przypadku wylegania zbóż.
Generalnie sam zbiór nasion idzie coraz bardziej w stronę mechanizacji. Mamy mniej czasu poświęconego na zbiór i dużą wydajność. Przy zbiorze mechanicznym należy bardzo uważnie obserwować plantację, by wyłapać moment idealny na zbiór. To czas, w którym już zaczęły się osypywać na ziemię pierwsze nasiona, które dojrzały, niektóre jeszcze są niedojrzałe, ale mamy największy procent tych idealnych do zbioru. Nie jest to prosta kontrola, potrzebne jest do tego doświadczenie i… codzienne sprawdzanie pogody. Silna nawałnica jest w stanie wymłócić cały nasz plon na polu, dosłownie, w błoto. Zatem kiedy wszelkie prognozy sugerują, że będzie burza, producent staje przed decyzją czy ryzykować utratę części (lub całego) plonu, czy pędzić zbierać i ryzykować, że jakość nasion nie będzie optymalna – hazard, proszę państwa.
Nawożenie — czy jest konieczne w procesie pozyskiwania nasion?
Co do nawożenia, to zależy od miejsca, ale w którymś momencie zawsze będzie potrzebne – wynika to z bilansu składników pokarmowych – kiedy wynosimy z uprawy jakieś składniki, to trzeba będzie ich kiedyś dołożyć. Najpierw jednak należy zacząć od badania gleby. Przy wysiewie nasion na łąki również. Jeśli przed wysiewem nie wykonano badań gleby, a wszystkie inne aspekty zostały przeprowadzone poprawnie, lecz łąka nie chce odpowiednio rosnąć, to zostają tylko dwa możliwe czynniki: gleba i pogoda. Tu, szczególnie dla amatorów, pomocne są proste testy glebowe dostępne w internecie, pozwalające zbadać pH oraz zawartość NPK (azot-fosfor-potas) w naszej glebie. Nadmiar azotu, przy jednoczesnym niedoborze potasu i fosforu, powoduje duży przyrost masy zielonej i ogranicza kwitnienie. Z kolei niedobór N i duża ilość PK prowadzi, do karlenia roślin i szybkiego wytwarzania kwiatów. Jeśli nie znamy dobrze terenu, na którym siejemy łąkę, ilości nawozów, które się tam znalazły czy roślin, które tam wcześniej rosły, wykonanie testu jest konieczne, jeżeli nie chcemy spotkać się z przykrą niespodzianką. Metodą pomocną może być fitoindykacja, ale już to bardziej dla wprawnych ogrodników.
Patrząc jeszcze na temat składników pokarmowych, ale od strony roślin, a nie gleby. Mamy takie rośliny, które są w stanie wyrosnąć praktycznie wszędzie. Niech przykładem będzie tzw. mlecz (mniszek lekarski (Taraxacum officinale)) z popularnego w internecie mema
Podobnie rzecz ma się z makiem polnym (Papaver rhoeas). Gleba zasadowa czy kwaśna, im nic nie przeszkadza, jednak pamiętajmy, że kondycja i wielkość roślin w nieoptymalnych warunkach może się pogorszyć.
Ale już firletka poszarpana (Lychnis flos-cuculi) potrzebuje podłoża zasobnego w wodę i próchniczego, niezbyt alkalicznego, za kwaśne też jej nie służy.
Tu warto dodać, że w uprawach nastawionych na jakość plonu, roślina powinna mieć nieco stresu pokarmowego związanego z azotem, żeby czuła (choć kolokwialnie to brzmi), że nie ma idealnych warunków do tego, żeby tylko rosnąć, i musi się rozmnożyć, żeby mogło nastać nowe pokolenie i by gatunek przetrwał. Najgorsze, co możemy zrobić, chcąc zebrać dobre nasiona, to przenawozić roślinę azotem.
Zagadkowe sytuacje, które Panią spotkały w pracy nasiennika. Czy były takie?
Tak. Mieliśmy u nas nasiona szarłatu mieszańcowego (Amaranthus hybridus), które leżały około 10 lat. Kiełkowały przez 7 lat maksymalnie około 30 – 40 procent, nigdy więcej. Jakież było nasze zaskoczenie, kiedy po 7 latach wykiełkowały w 98 procentach. Do dziś zastanawiamy się, co wpłynęło na taki obrót sprawy i zapewne nigdy się nie dowiemy. Najprawdopodobniej warunki podczas okresu wegetacyjnego i okolic zbioru wpłynęły na wprowadzenie nasion w stan spoczynku bezwzględnego.
Proszę o krótkie podsumowanie procesu uprawy
Nawet kiedy zrobimy wszystko dobrze, odpowiednio przygotujemy miejsce, na dobrą głębokość zasiejemy, nie będzie przesady z nawożeniem. Nawet wtedy coś może pójść nie tak. Nie pomagają nam też wahania pogody. Trzeba być na to gotowym i się nie zrażać. Tu jednak jest dobra wiadomość dla łąkowych fanów. Większość roślin łąkowych jednorocznych jest odporna na niskie temperatury, więc nie powinno im nic się dziać np. przy wiosennych przymrozkach (tak do -3 stopni Celsjusza). Plus generalnie rośliny rodzime znacznie lepiej sobie radzą z niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi niż gatunki obce.
A my przypominamy, co zawsze powtarzał Waldemar Kozaczko: Ogrodnik to nie zawód, to hazardzista 😉